piątek, 18 kwietnia 2014

SEKRET KAMERDYNERA, czyli komedia w dwóch aktach prozą

Właściwie nie planowałam tu czegokolwiek jeszcze dodawać, ale w związku z tym, iż życie jest nieprzewidywalne, oto pojawia się nowy post. "Sekret Kamerdynera" wygrzebałam przypadkiem z archiwum rozmów na gg. Mam dziwny zwyczaj aktywnego pisania parodii (lub też fanficków, jak wolą co poniektórzy) tych dzieł, które aktualnie znajdują się w sferze mego zainteresowania, zaś poniższy utwór powstał kilka dni po obejrzeniu przeze mnie "Batmana Forever". Nadal uważam, iż była to jedna z lepszych komedii, które widziałam...

***

SEKRET KAMERDYNERA, czyli komedia w dwóch aktach prozą.

AKT I
DICK

Tego dnia, a była to sobota, Dick postanowił wedrzeć się do posiadłości w sposób iście kreatywny, czym zaskoczył nie tylko Ala, lecz również i siebie.
- I co panicz najlepszego narobił?! - zapytał Alfred patrząc na walające się po podłodze szczątki tego, co niegdyś stanowiło szybę.
- To nie moja wina... - mruknął zakrwawiony chłopak stając na nogi. Chwilę marszczył się, po czym wypluł biało-czerwony kształt, który wylądował prosto pod nogami lokaja - Cholera...
- Widzę, że stracił panicz ząb – mruknął ten.
- To jeszcze nic... - machnął ręką - Gorzej, że straciłem też pojazd...
- Stracił panicz motor? - zapytał Alfred.
- Nie do końca... - odparł Dick drapiąc się po karku. Nagle pod palcami wyczuł ogromny kawałek szkła.
- Zostawił panicz so... Niech panicz to zostawi! Rozkrwawi się jeszcze bardziej! - krzyknął lokaj łapiąc rękę młodzieńca - To powinien obejrzeć lekarz - stwierdził przyglądając się wbitemu w skórę fragmentowi dawnej szyby - Tymczasem założymy opatrunek - rzekł.
Starając się zrobić to jak najszybciej, Alfred pobiegł po stosowne przybory do zatamowania krwotoku.
- Dzięki Al - powiedział Dick spoglądając na kamerdynera z wdzięcznością, gdy ten skończył już zakładać mu opatrunek. "Kochany stary" pomyślał.
- Drobiazg - odparł Al - Powiedział panicz, że zgubił motor nie całkiem...
- Powiedziałem, że straciłem pojazd, ale nie do końca motor... - rzekł Dick rzucając się na skórzana kanapę w salonie.
- Obawiam się, że nie do końca rozumiem...
- Nie zgubiłem motoru - oświadczył chłopak.
- A… co w takim razie panicz raczył zgubić? - zapytał lokaj.
- Batmobil - wyznał po chwili milczenia. Otarł spływającą z rozcięcia na dłoni krew w pokrycie kanapy.
- Pan Wayne nie będzie zachwycony – powiedział kamerdyner.
- Właśnie... - mruknął. Nagle coś wpadło mu do głowy - Al, nie mówmy mu. Może nie zorientuje się tak szybko...
- Gwrzinidrzwj...
- Co mówiłeś? – niedosłyszał Dick.
- Misterny plan paniczu... – Alfred poprawił zsuwającą się białą rękawiczkę.


AKT II
ALFRED

Tego dnia, a była to sobota, Alfred starym zwyczajem sprzątał podłogę pod dywanem naiwnie wierząc, iż "ten upiorny gówniarz", jak pieszczotliwie nazywał Dicka, nie rozwali czymś kolejnej szyby. Tymczasem upiorny gówniarz, osobnik dwudziestopięcioletni, zupełnie owych kamerdynerowskich marzeń nie świadom, postanowił wedrzeć się do posiadłości w sposób iście kreatywny, czym zaskoczył nie tylko Ala, lecz również i siebie.
- I co panicz najlepszego narobił?! - zapytał Alfred patrząc na walające się po podłodze szczątki tego, co niegdyś stanowiło szybę. Zimny poker face skutecznie maskował jego prawdziwe emocje. "Zabiję gówniarza!" przeszło mu przez myśl cudowne rozwiązanie problemu pękających okien.
- To nie moja wina... - mruknął zakrwawiony chłopak stając na nogi. Chwilę marszczył się, po czym wypluł biało-czerwony kształt, który wylądował prosto pod nogami lokaja - Cholera...
- Widzę, że stracił panicz ząb - mruknął. "I zaświnił kawał dywanu" dodał w myślach.
- To jeszcze nic... - machnął ręką - Gorzej, że straciłem też pojazd...
- Stracił panicz motor? - zapytał Alfred radując się w duchu, że nie będzie dłużej zmuszony słuchać okropnego warkotu przebrzydłej maszyny.
- Nie do końca... - odparł Dick drapiąc się po karku. Nagle pod palcami wyczuł ogromny kawałek szkła.
"Nie do końca?... Zostawił sobie hamulec na pamiątkę, czy jak?..."
- Zostawił panicz so... Niech panicz to zostawi! Rozkrwawi się jeszcze bardziej! - krzyknął lokaj łapiąc rękę młodzieńca. "Gówniarz sobie podłogę zakrwawi, a ciekawe, kto będzie sprzątał" zawarczał w myślach - To powinien obejrzeć lekarz - stwierdził przyglądając się wbitemu w skórę fragmentowi dawnej szyby - Tymczasem założymy opatrunek - rzekł. "Bo i tak krwawi jak z zarzynanego wieprza... Kur** **ć, trzeba będzie dywan wymieniać" pieklił się wewnętrznie usiłując ani na chwilę nie tracić z twarzy poker face'a. Starając się zrobić to jak najszybciej, Alfred pobiegł po stosowne przybory do zatamowania krwotoku. W końcu każda chwila zwłoki to kolejne litry osocza na bezcennych dywanach!
- Dzięki Al - powiedział Dick spoglądając na kamerdynera z wdzięcznością, gdy ten skończył już zakładać mu opatrunek.
- Drobiazg - odparł Al. "Na który i tak nie zasłużyłeś niewdzięczny upierdliwcu!" - Powiedział panicz, że zgubił motor nie całkiem...
- Powiedziałem, że straciłem pojazd, ale nie do końca motor... - rzekł Dick rzucając się na skórzana kanapę w salonie.
Wszystko w duszy Alfreda zamarło, a jego serce odtańczyło makarenę w klatce piersiowej. Jak on mógł w takim stanie choćby pomyśleć o kanapie! Na pewno zostawi plamy!
- Obawiam się, że nie do końca rozumiem...
- Nie zgubiłem motoru - oświadczył chłopak.
- A… co w takim razie panicz raczył zgubić? - zapytał lokaj pełen jak najgorszych przeczuć.
- Batmobil - wyznał po chwili milczenia. Otarł spływającą z rozcięcia na dłoni krew w pokrycie kanapy.
Alfreda znów nawiedziły mordercze żądze.
- Pan Wayne nie będzie zachwycony - powiedział. "Ale to nic w porównaniu ze mną bezczelny gnojku!... Czy to sobie wyobrażasz gówniarzu, ze ja nie mam co robić, tylko sprzątać ten chlew, który po sobie zostawiacie do spółki z Bruce’m?!" wrzasnął w duchu.
- Właśnie... - mruknął. Nagle coś wpadło mu do głowy - Al, nie mówmy mu. Może nie zorientuje się tak szybko...
- Gówniarz i niedorozwój – warknął zapominając, iż wszelkie uwagi powinien zachowywać dla siebie.
- Co mówiłeś? – niedosłyszał Dick.
- Misterny plan paniczu... – Alfred poprawił zsuwającą się białą rękawiczkę.