Jedno spojrzenie na komisję utwierdziło mnie w przekonaniu, że zbyt dobrze nie będzie. Wystartowałam niefortunnie, a więc wyjściem na korytarz po dowód, którego naturalnie zapomniała wziąć ze sobą. Parę zająknięć zaliczyłam, jednak do końca w miarę szczęśliwie dobrnęłam. Pytania skomplikowane nie były, dwa na interpretację cytatu, jedno o genezę tytułu. Mimo to straciłam gdzieś w trakcie dwa punkty zdając tym samym maturę ustną z całkiem mnie satysfakcjonującym wynikiem 90%. Przyszło mi na myśl, że jednak lepiej rozmawiało mi się wczoraj po angielsku, niż dziś po polsku.
Na zakończenie cytat z przemówienia mojej przyjaciółki: "Nie wahali się oddać życia, mimo iż byli świadomi, że przypłacą to śmiercią".
Tym oto żmudnym sposobem potwór maturalny został pokonany. Mam nadzieję, że na zawsze, a nie tylko do przyszłego roku, albo sierpnia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszelkie linki i powiadomienia kierować należy do zakładki "Skrzynka Kontaktowa". Dziękuję :)