środa, 4 czerwca 2014

Profil Konkretnego Kierowcy



Wczoraj rozpoczęłam kurs prawa jazdy. Jest to dziwne o tyle, że starania w tym kierunku prowadziłam już od zeszłego tygodnia... Ach, ta biurokracja.
Szczerze przyznam, że nie wiem, nie orientuję się jak to było w poprzednich latach, jednakże ze słów instruktora wynika, iż PKK jest zjawiskiem absolutnie nowym, o którym mało kto z przybyłych się zapisać ma jakiekolwiek wyobrażenie. Rozwinięcie owego uroczego skrótu brzmi Profil Kandydata na Kierowcę, czego rzecz jasna nie wiedziałam ani ja, ani moja mama, kiedy rozszyfrowywałyśmy znaczenie ostatniego K, podczas którego to szyfrowania narodził się ten "konkretny" w tytule posta.
Cała zabawa z PKK polega na tym, że aby móc zapisać się na kurs należy nawiedzić coś takiego, jak Gmach Powiatu, przy czym oficjalna nazwa brzmi chyba Starostwo Powiatowe. Tam w Wydziale Komunikacji dowiadujemy się, iż jest nam potrzebne zdjęcie jak do dowodu, zaświadczenie/orzeczenie/cośtam lekarskie (przy czym najbezpieczniej od razu dowiedzieć się, który lekarz posiada odpowiednie uprawnienia)  i druczek wniosku.
Najmniejszy problem stanowiło zdobycie druczku, który spokojniutko sobie leżał na blacie długiego stołu w tym samym pomieszczeniu, gdzie kuriozum w postaci sympatycznej urzędniczki poinformowało mnie o powyższych wymogach. Drugi najmniejszy problem w założeniu stanowić miało zdobycie zdjęcia, dowód w końcu wyrabiałam nie tak dawno i parę odbitek gdzieś się jeszcze poniewierało. Jak się okazało, ich odnalezienie nastręczyło olbrzymich trudności, zmusiło mnie do całkowitego rozbabrania zawartości biurka, dwóch półek i szuflady oraz zrobienia generalnego porządku w służącym za składzik rozmaitych rupieci barku. Wszystko na nic, albowiem zdjęć i tak nigdzie nie było. Na zakończenie tego pandemonium do pokoju weszła mama i ku pognębieniu mojej spostrzegawczości podniosła kopertę z odbitkami z wierzchu sterty listów, jedynej z dawien dawna uporządkowanej rzeczy w obrębie barku. Cóż... Sprawdza się stwierdzenie, że człowiek nigdy nie dostrzega tego, czego nie spodziewa się zobaczyć. Spodziewałam się bowiem, iż zdjęcia będą się znajdowały nie w kopercie, a w mniej więcej takim opakowaniu:


Wizyta u lekarza była kłopotliwa jedynie z tego względu, że lekarka mimo podeszłego wieku najwyraźniej zachowała doskonały słuch, więc zamiast drzeć się jak inne wiekowe damy mówiła nad wyraz cicho i trudno było mi stwierdzić, czego właściwie ode mnie chce. Okazjonalne pytania były intrygujące, szczególnie spokoju nie daje mi tajemniczy związek tatuażu z prowadzeniem pojazdu mechanicznego. Gdyby ktoś przypadkiem wiedział co ma jedno do drugiego, bardzo proszę o napisanie tego w komentarzu.
Po zdobyciu wymaganych fantów i wypełnieniu druczku przyszła kolej na ponowne odwiedziny sympatycznej urzędniczki z Wydziału Komunikacji, przy czym na miejscu okazało się, iż tym razem był to sympatyczny urzędnik. Po przezwyciężeniu fanaberii komputera oraz interesantki z niewiadomych przyczyn starającej się załatwić tam sprawy spadkowe, wydał mi wreszcie ten upiorny świstek.
Czwartek i piątek, a także cały weekend spędziłam na multimedialnych robotach zleconych, w związku z czym wyjazd w celu zapisania się na kurs planowałam na poniedziałek. Z uwagi na okropną pogodę przełożony został na wtorek.
Cała trudność polegała na odnalezieniu "tego pana od kursu", którego uporczywie nigdzie nie było, a w końcu objawił się w zupełnie innym miejscu, niż miał być. Wyszło bardzo przyzwoicie, ponieważ zapis zajął na tyle niewiele czasu, że mogłam od razu dołączyć do grupy, która właśnie miała pierwszy wykład. Grupa była wówczas niewielka, dziewczyna farbowana na czarno, której personaliów nie udało mi się zapamiętać oraz chłopak, o którym zapamiętałam trochę więcej, albowiem jest posiadaczem imienia, które zawsze trwale zapada mi w pamięć. Obecnie jest nas tam cztery istoty.
W tematach poruszanych na zajęciach mniej więcej się orientuję, pierwszeństwo na krzyżówkach dzięki gimbazjalnej edukacji określam co prawda po chwili namysłu, jednak prawidłowo... Nie zmienia to jednak faktu, iż w gąszczu przepisów drogowych czuję się mniej więcej tak, jak panowie z obrazka na samej górze...

2 komentarze:

  1. Powodzenia na drogach! ;) Ja do dzisiaj się nie zdecydowałam na prawo jazdy wychodząc z założenia, że jestem na to za nerwowa ;)

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie linki i powiadomienia kierować należy do zakładki "Skrzynka Kontaktowa". Dziękuję :)